10.09.2013

Kilka słów o higienie w terenie



Kwestia higieny jest wielokrotnie pomijana w podręcznikach survivalowych. Jednak jej brak może doprowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych, jak i do spadku morale. Są to czynniki bardzo istotne podczas walki o życie.
Ostatnio czytam z uwagą książkę „Gdy rozpęta się piekło” pana który chodzi na bosaka. Jeden z ciekawszych patentów dotyczył codziennej kąpieli w małej ilości wody. Postanowiłem sprawdzić jak to się ma do praktyki. A testy najlepiej przeprowadzić w terenie.
Zasadniczo potrzebujemy około 1/3l. wody, naczynia do podgrzania i kawałka materiału (może być np. bandaż, podkoszulek, arafatka), ja użyłem małego ręczniczka. Podgrzewamy wodę na maszynce, ognisku, lub innym źródle ciepła. Woda nie musi zostać zagotowana jeśli używamy wody którą pijemy. Natomiast wodę niepewnego pochodzenia warto pogotować aby patogeny nie zakaziły np. otarć. Moczymy fragment materiału w przestudzonej cieczy i przemywamy twarz i szyje. Ważne żeby woda była ciepła lecz nie parzyła w kontakcie ze skórą. Następnie moczymy kolejny fragment szmatki i przemywamy tors, plecy i ramiona. Podobnie postępujemy z kolejnymi partiami ciała.

Ciepła woda dosyć dobrze zmywa ze skóry martwy naskórek, tłuszcz i inne zanieczyszczenia. Jak dla mnie skuteczna metoda w sytuacji gdy jednodniowa wycieczka przerodzi się w coś dłuższego, a nie zabraliśmy ze sobą nawet kostki mydła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz