Kwestia higieny jest wielokrotnie pomijana w podręcznikach
survivalowych. Jednak jej brak może doprowadzić do poważnych konsekwencji
zdrowotnych, jak i do spadku morale. Są to czynniki bardzo istotne podczas
walki o życie.
Ostatnio czytam z uwagą książkę „Gdy rozpęta się piekło”
pana który chodzi na bosaka. Jeden z ciekawszych patentów dotyczył codziennej
kąpieli w małej ilości wody. Postanowiłem sprawdzić jak to się ma do praktyki. A
testy najlepiej przeprowadzić w terenie.
Zasadniczo potrzebujemy około 1/3l. wody, naczynia do
podgrzania i kawałka materiału (może być np. bandaż, podkoszulek, arafatka), ja
użyłem małego ręczniczka. Podgrzewamy wodę na maszynce, ognisku, lub innym
źródle ciepła. Woda nie musi zostać zagotowana jeśli używamy wody którą pijemy.
Natomiast wodę niepewnego pochodzenia warto pogotować aby patogeny nie zakaziły
np. otarć. Moczymy fragment materiału w przestudzonej cieczy i przemywamy twarz
i szyje. Ważne żeby woda była ciepła lecz nie parzyła w kontakcie ze skórą.
Następnie moczymy kolejny fragment szmatki i przemywamy tors, plecy i ramiona.
Podobnie postępujemy z kolejnymi partiami ciała.
Ciepła woda dosyć dobrze zmywa ze skóry martwy naskórek,
tłuszcz i inne zanieczyszczenia. Jak dla mnie skuteczna metoda w sytuacji gdy
jednodniowa wycieczka przerodzi się w coś dłuższego, a nie zabraliśmy ze sobą
nawet kostki mydła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz