W poprzedniej części opisałem wykorzystanie poncha U.S.Army w wariancie na niekorzystne warunki atmosferyczne. Jednak nie zawsze jest zimno i wieje wiatr. Czasem potrzebna jest ochrona przed deszczem z której nie skorzystamy. Warto jednak rozbić zadaszenie dla komfortu psychicznego. Nic tak nie irytuje jak pobudka w środku nocy, przez zimne krople z nieba. Z drugiej strony podczas dusznej nocy potrzeba dobrego przewiewu w naszym improwizowanym schronieniu. I tu warto skorzystać z drugiego wariantu rozbicia poncha. Jest to konstrukcja zbliżona do poprzedniej. Jednak otwarta z obu stron, przez co zapewnia odpowiednią cyrkulacje powietrza we wnętrzu. Jednocześnie dwuspadowy dach zapewnia ochronę przed sporymi opadami. Pod warunkiem że spływająca woda nie dostanie się do wnętrza przez podłoże. Przed taką sytuacją może nas ochronić wykopanie kilku centymetrowego rowka, na około schronienia.
W celu rozbicia namiotu potrzeba nam dwóch drzew, lub innych
punktów na których rozwiesimy konstrukcje. Mogą to być tyczki z naciągami.
Odległość pomiędzy drzewami to co najmniej 3m. Pamiętać należy że im większa
odległość tym więcej linki nam będzie potrzebne, by naciągnąć konstrukcje.
Przywiązujemy pierw linkę do środkowego oczka na krótszym boku poncha.
Następnie mocujemy linkę do drzewa analogicznie jak w pierwszym wariancie.
Z drugiej strony postępujemy identycznie, naciągając
konstrukcję. Im mocniej naciągniemy w tym etapie, tym łatwiej będzie nam
osiągnąć sztywność i kształt w następnych etapach. Ważne też by zawiesić linki
na odpowiedniej wysokości, co korygujemy na tym etapie.
Przystępujemy teraz do naciągania ścianek. Zaczynamy od
oczek na środku dłuższego boku poncza. Mocujemy je do podłoża za pomocą np.
szpilek do namiotu. W ten sam sposób postępujemy z narożnymi oczkami. Po
przymocowaniu do podłoża możemy skorygować napięcie płachty aby utworzyć dwie
jednolite powierzchnie bez załamań materiału.
Ostatnim etapem jest uszczelnienie i naciągnięcie kaptura.
Na początek należy ściągnąć kaptur ściągaczem, tak żeby zamknąć otwór na twarz.
Następnie pozostałą część linki ściągacza owijamy kaptur poniżej otworu na
twarz. Całość mocujemy do linki a linkę do drzewa odpowiednio naciągając.
Gdyby jednak pogoda się zmieniła i zaczęło wiać, można „zamknąć
drzwi” w namiocie. Tyczy się to przednich jak i tylnych. Dokonujemy tego w
prosty sposób. Należy odpiąć dwa narożne oczka i spiąć je jedną szpilką w osi z
linkami naciągającymi. Pamiętać należy że w ten sposób zmniejszamy wewnętrzną przestrzeń.
Jednak poprawia się komfort termiczny.
Innym zastosowaniem tego wariantu schronienia, jest
rozwieszenie go nad hamakiem. Różnica polega na wysokości mocowania linek do
drzewa. Dodatkowo należy zaopatrzyć się w sześć kawałków linki, dzięki którym
zamocujemy ścianki do podłoża. Bo cała konstrukcja zawiśnie ponad ziemią.
Ważnym aspektem, bez którego nie rozbijemy prawidłowo
schronienia z poncha są szpilki lub ich ekwiwalent.
Najczęściej gdy liczy się prędkość rozbicia schronienia stosuje komplet ośmiu
(jedna w zapasie) szpilek do namiotu. Przenoszę je spięte gumką wyciętą z dętki
rowerowej. Taka gumka ma wiele zastosowań.
Oczywiście takie rozwiązanie ma podstawową wadę. Czyli wagę.
Fakt że nie są to kilogramy, jednak te kilka gram noszone na plecach przez
kilka dni, ważą zdecydowanie za dużo. Alternatywą może tu być sztywny drut,
gwoździe znalezione na trasie.
Jednak nie zawsze uda nam się znaleźć takie „śmieci”. Wtedy
wystarczy kilka rozwidlonych gałęzi. Istotne by średnica jednej rozwidlonej
gałęzi była mniejsza od średnicy oczka. Warto to sprawdzić przed dalszą obróbką. Gałąź taką przycinamy aby utworzyła coś w rodzaju haka. I strugamy w szpic dłuższy koniec.
Czasem może się zdarzyć że potrzebujemy użyć grubszych
gałęzi. Wtedy zastosowanie prostej pętelki na oczkach pomoże nam przymocować do
podłoża płachtę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz